niedziela, 19 listopada 2017

Rozdział IX - Obrzydzenie



Eli

[trzy lata wcześniej]

                Sięgnąłem drżącymi palcami do pulsującego bólem miejsca w tyle głowy. Wyczułem we włosach coś mokrego i ciepłego. Przycisnąłem je bardziej i syknąłem przez zęby, gdy kolejna warstwa bólu eksplodowała, zamazując i tak już niezbyt wyraźny obraz przed moimi oczami. Odsunąłem palce i spojrzałem na nie, mrużąc powieki i usiłując skupić wzrok w jednym miejscu. Chwilę zajęło mi uzmysłowienie sobie, że ciepła ciecz, którymi były pokryte opuszki moich palców, to krew. Jęknąłem z paraliżującego bólu, towarzyszącego moim marnym próbom podniesienia się z twardego, szorstkiego asfaltu. Wszystkie moje członki były ociężałe i czułem, jakbym poruszał się w zwolnionym tempie, jak mucha, która utknęła w smole i z każdą kolejną próbą oswobodzenia się, jeszcze bardziej zagłębiała się w gęstą substancję.

sobota, 4 listopada 2017

Rozdział VIII - Przyjęcie

Loren

Złapał za mosiężną kołatkę w postaci dużego kółka zwisającego z paszczy złotego lwa i zastukał nią mocno trzy razy w wielkie dębowe drzwi. Zgodnie ze zwyczajem, po trzech sekundach nacisnął dzwonek i niemal natychmiast drzwi zostały otwarte, a lokaj w uniformie, po ujrzeniu jego twarzy, zaprosił go uprzejmie do środka. W ogromnym holu jego wzrok, jak zwykle kiedy tam bywał, spoczął na kryształowym żyrandolu. Setki drobinek połyskiwało i mieniło się, odbijając światło. Zawsze kiedy pod nim przechodził, miał wrażenie, że to cholerstwo zaraz na niego spadnie. Na szczęście jeszcze nigdy się to nie zdarzyło. Na szczęście dla gospodarza domu.

Rozdział VII - Starania na marne?

Loren


Ze snu wyrwało go coś dziwnego. Jakiś nieznany lub dawno zapomniany dotyk, jakby miękkie futro kota lub psa ocierało się o jego ramię. Przez parę minut nie podnosił powiek, trwając gdzieś pomiędzy jawą, a snem. Przybliżając się do tego pierwszego, zaczął się domyślać co powoduje to łaskoczące uczucie.  Jeśli otworzę oczy, będę musiał go odsunąć, myślał, ale jego umysł coraz bardziej się rozjaśniał, w końcu zmuszając go do wyjścia naprzeciw rzeczywistości. Spojrzał na swoje ramię i na głowę niewolnika tuż przy nim. Uniósł kilka dotykających jego skóry kosmyków i przesunął je między palcami. Miękkie. Zanim się zorientował głaskał go po głowie jak małe zwierzątko. I doszedł do wniosku, że właśnie tym przecież był, małym ślicznym, wytresowanym zwierzątkiem.